Mówiąc o konflikcie zbrojnym na Ukrainie – warto dostrzegać, że jest on jedynie fragmentem konfliktu o znacznie szerszym zasięgu. W gruncie rzeczy, mamy do czynienia z wojną, wypowiedzianą przez Rosję całemu Zachodowi – choć nie cały Zachód zdaje sobie z tego sprawę.
Wojna ta ma charakter hybrydowy. Klasyczne działania militarne są ograniczone w czasie i przestrzeni, natomiast kluczową rolę odgrywa walka informacyjna: zmasowana propaganda, manipulująca decydentami i opinią publiczną strony przeciwnej, terror oparty na bluffie agresji na dużą skalę (demonstracje siły, sugerowanie gotowości użycia broni jądrowej, kontrolowane przecieki nt. możliwości zastosowania niekonwencjonalnych form zniszczenia, np. sztucznych trzęsień ziemi i huraganów, itp.). Zestaw używanych środków walki uzupełniają: sponsorowanie terroryzmu, wrogie działania polityczne (wspieranie ruchów antysystemowych i prowokowanie konfliktów wewnętrznych) oraz ekonomiczne.
Zrozumienie wydarzeń na Ukrainie, ich przyczyn i dynamiki, nie jest możliwe bez uwzględnienia celów, które Kreml usiłuje realizować nie tylko w relacjach z Kijowem, ale przede wszystkim w relacjach z UE i USA, a także w polityce wewnętrznej.
Obserwując politykę rosyjską na przestrzeni ostatnich dekad można postawić tezę, że to właśnie przyczyny wewnętrzne spowodowały wzrost agresywności Moskwy w polityce zagranicznej. Po okresie „smuty jelcynowskiej” i faktycznym upadku państwa rosyjskiego pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia, ekipa Władimira Putina podjęła relatywnie skuteczne działania reformatorskie, związane z konsolidacją struktur siłowych i administracyjnych, ustabilizowaniem finansów publicznych, odzyskaniem sterowności politycznej, przywróceniem elementarnego zaufania obywateli do władzy. Wskutek „oporu materii” rzeczywista modernizacja została jednak zaniechana już u schyłku pierwszej kadencji. Kolejne lata to utrwalanie nieefektywnych struktur gospodarczych i administracyjnych, krach projektów zmierzających do zwiększenia innowacyjności, dryf polityk publicznych dotyczących m.in. edukacji czy ochrony zdrowia, ponowny wzrost korupcji, itd. Mimo to, utrzymująca się przez lata znakomita koniunktura na rynku ropy naftowej i zręczne manewry na rynku gazu (z eksportu tych surowców wciąż pochodzi więcej niż połowa przychodów rosyjskiego budżetu) pozwalały Putinowi na w miarę stabilne i komfortowe rządy. Ekstensywne czynniki wzrostu uległy jednak stopniowemu wyczerpaniu, a Rosji zaczął jakiś czas temu zagrażać kryzys ekonomiczny, i – w konsekwencji – polityczny (kluczowe wskaźniki ekonomiczne zaczęły się pogarszać jeszcze przed wprowadzeniem sankcji). W tej sytuacji, jak się wydaje, Putin i jego otoczenie postanowili zamiast chleba dostarczać Rosjanom igrzysk. Ośmielony bezkarnością po wcześniejszej agresji na Gruzję, Kreml zaczął przygotowania do kolejnego, kontrolowanego konfliktu zewnętrznego, mającego odwrócić uwagę od kłopotów wewnętrznych, skonsolidować społeczeństwo wokół władzy oraz sparaliżować i tak słabą opozycję. Stawką – z punktu widzenia rządzącej ekipy – jest zachowanie władzy, a więc nie tylko przywilejów i bogactwa, ale zapewne także życia. W systemach autorytarnych bowiem, jak wiadomo, „koronę często traci się wraz z głową”.
Prawdopodobnie agresja na Ukrainę była początkowo tylko jednym z potencjalnie rozpatrywanych i wstępnie przygotowywanych scenariuszy. Euromajdan stanowił jednak katalizator decyzji i zapewne przesunął „wariant ukraiński”, po pewnych modyfikacjach, na czoło hierarchii.
Zaszła tutaj dodatkowa okoliczność, istotna z punktu widzenia strategicznych interesów ekipy putinowskiej. Wzmacnianie się nad Dnieprem społeczeństwa obywatelskiego od dawna było solą w oku dla władców Kremla; stanowiło bowiem potencjalne ryzyko czerpania stąd wzorców także przez liberalne elity rosyjskie i argument przeciwko tezie, że w cywilizacji turańskiej (i/lub: na obszarze postsowieckim, jak kto woli) popperowskie „społeczeństwo otwarte” i jego instytucje nie są w stanie zaistnieć, więc trzeba godzić się na autorytaryzm. Nie można tez zapominać, że perspektywa przyjęcia przez Ukrainę zdecydowanie prozachodniego kursu naruszała i narusza nie tylko „psychologiczne” interesy Moskwy. Wieloletnie zaniedbania w zakresie modernizacji własnego przemysłu zbrojeniowego powodowały m.in. niepokój o ciągłość dostaw wielu ważnych elementów, w tym silników do śmigłowców i łodzi podwodnych, itp. Nie bez znaczenia pozostaje także tranzytowa rola Ukrainy na rynku paliw – dopóki Kijów prowadził niekonsekwentną politykę lawirowania między Wschodem a Zachodem, Moskwa miała uzasadnione nadzieje na utrzymywanie i zwiększanie kontroli nad ukraińską infrastrukturą przesyłowo-magazynową. Zdecydowany krok w kierunku struktur zachodnich, zwłaszcza w kontekście narastającej, a wybitnie niekorzystnej dla Rosji solidarności krajów UE w zakresie tzw. III pakietu energetycznego, także z tego punktu widzenia stanowił dzwonek alarmowy.
Rosja miała więc ważne powody, by uderzyć na Ukrainę. Ukraina nie jest jednak celem samym w sobie; gra nie toczy się – z rosyjskiego punktu widzenia – o konkretne zdobycze terytorialne ani nawet o przywrócenie Ukrainie statusu faktycznego wasala Rosji. To korzyść niejako uboczna. Celem znacznie istotniejszym jest osłabianie strategicznej spójności Zachodu i przy okazji autorytetu jego instytucji w oczach demokratycznej opinii publicznej. Kompromitacja NATO jako de facto klubu dyskusyjnego, realna abdykacja Unii Europejskiej z aktywnej polityki bezpieczeństwa zewnętrznego – dziś Rosja jest bliska uzyskania tych efektów, niezwykle korzystnych dla jej długofalowych interesów. W roli wroga pozostawia bowiem Stany Zjednoczone – akurat nieskłonne do poważnego zaangażowania w Europie wschodniej, w obliczu poważniejszych wyzwań i zagrożeń w innych częściach świata. W roli kontrpartnerów natomiast – poszczególne państwa europejskie, niezbyt solidarne i w większości zbyt słabe politycznie, by odrębnie skutecznie przeciwstawiać się asertywnej Rosji.
Ukraina, jakby to brutalnie nie brzmiało, jest w tej rozgrywce jedynie pionkiem i pretekstem. Konflikt z Zachodem, wykreowany w dużej mierze sztucznie, znakomicie służy wspominanym, partykularnym interesom wewnętrznym kremlowskiej elity władzy; po prostu, przedłuża jej szanse przetrwania.
Niestety, z punktu widzenia Ukrainy nie jest to konstatacja optymistyczna. Wobec powyższego, Rosji raczej nie będzie zależało – w przewidywalnej przyszłości – na zakończeniu konfliktu na Ukrainie. Żaden polityczny kompromis, prowadzący do stabilizacji, nie służy bowiem wymienionym interesom rosyjskim tak dobrze, jak przedłużający się, „gnijący” konflikt, urozmaicany fazami eskalacji i chwilowej deeskalacji, negocjacjami pokojowymi i ofensywami, prowokacjami i operacjami dezinformacyjnymi.
Autor: dr Witold Sokała - Instytut Nauk Politycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach
Materiał z Międzynarodowej Konferencji Naukowej pod hasłem: "UKRAINA: partner na dziś i jutro. Międzynarodowe aspekty prawne konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Polsko - ukraińskie dialogi o współpracy", Kielce - Muzeum Dialogu Kultur, 15-16 kwietnia 2015 r. organizatorzy: Instytut Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, Stowarzyszenie Integracja Europa - Wschód.